Zoo i winiarnie

Mimo napiętego harmonogramu, ostatniego dnia zdecydowaliśmy się wybrać na wycieczkę do Healesville Sanctuary i winiarni Yarra Valley. W razie jakiegoś opóźnienia, awarii busa, nie wróciłbym planowanym lotem do Polski, wiec stawka była wysoka, ale przecież yolo 🙂

DSC_0294amKoala przebudził się dosłownie na 15 sekund i udało się uchwycić jego fejsa!

DSC_0309am

Diabeł tasmański jest tak nazywany, bo w czasie zagrożenia wydaje głośne dźwięki, a jego oczy i uszy robią się czerwone! Szkoda tylko, że o możliwości zabawy z wombatem dowiedziałem się będąc przy ich terytorium, a bilety na tę atrakcję można było nabyć przy wejściu… Pozostałe 3 wombaty spały w swoich legowiskach, ale tego udało mi się uchwycić:

DSC_0311bm

Były też kangury:

DSC_0301bm

W drodze powrotnej jechaliśmy przez wzgórza i można było spotkać nawet całe polany pełne kangurów! Niestety, nie udało mi się spróbować ich tak cenionego mięska 😦

Ciekawostka językowa: na młode osobniki (szczeniaczki i to nie tylko kangurze) mówią joeys 🙂

Co ciekawe, przy każdej z winiarni jest lądowisko i zwykle helikopter. Można szybko skoczyć do sąsiada na pinot noir z jego piwnicy (z którego zresztą ten obszar słynie)!

Na obiad australijska rybka barramundi (prosty chłopak – trzy razy prosiłem o powtórzenie nazwy), frytki – nawet one były inne w smaku niż w Europie – i dla mnie zasugerowany chardonnay. W okolicach Olsztyna jest hodowla tej pysznej ryby, wiec powinna być dostępna u nas – polecam serdecznie, Iza Małysz.

Ciekawy element obsługi – gdy ktoś wstawał, np. chcąc iść za potrzebą i zostawiał serwetkę (tę materiałową) obok talerza, to w oka mgnieniu pojawiał się kelner i rolował ją tak jak była ułożona na początku, przy siadaniu. Kolega z Łotwy wychodził 3 razy i zawsze ta sama, dziwna akcja 😀

Po obiedzie ruszyliśmy testować różne gatunki z tej winiarni. Wcześniej jednak trzeba było strzelić fotkę widoku:

DSC_0333am

W starym budynku z XIX w. wisiała tablica z napisem „Life is too short to drink bad wine”. I po wypróbowaniu lokalnych produktów trudno się z tym nie zgodzić. Toteż łącznie zabrałem do bagażu 3 butelki tego trunku 🙂

2016-04-09 14.58.09amDSC_0335am

Mieliśmy szczęście, że akurat nasz van zabrał nas jeszcze na krótką prezentację dobierania win i serów. W tej największej winiarni w Yarra Valley (ponad 400ha) założonej przez włoskiego imigranta o nazwisku De Bortoli wina nie były już tak dobre jak w poprzedniej (choć deserowe Noble One z serem niebieskim było mega), to właśnie sery „pocisnęły”. Jeden do zapamiętania – kozi ser (twaróg) Meredith! Niestety, akurat tego nie mieli do kupienia na wagę, a i po powrocie nigdzie u nas nie widzę 😦

DSC_0342bmNie tylko helikoptery zwracały uwagę przy winiarniach.

DSC_0357am

Torbę z dodatkowymi upominkami udało się dopiąć, na lotnisko szczęśliwie wszyscy zdążyliśmy. Co ciekawe tam chyba nie ma białych taksówkarzy – wszyscy są z bliskiego wschodu lub Indii! Droga powrotna Airbusem A380 bezpośrednio do Dubaju, mimo 14h lotu, minęła w bardzo komfortowych warunkach – znów przy całkiem niezłych posiłkach i filmach z ekranu. Przy okazji dowiedziałem się, że szejkowie planują budowę nowego lotniska w Dubaju dla obsługi 240 mln pasażerów rocznie. Dla porównania obecne – i tak największe na świecie pod względem liczby pasażerów lotów międzynarodowych – obsługuje trochę ponad 80 mln.

Za podsumowanie wyjazdu posłuży truizm, że to co dobre szybko się kończy. Mimo przebytych 33 tys. km w obie strony i ponad 40h w samolocie dla 6 dni pobytu oczywiście było warto! Uszczknięte 2,5 dnia na turystykę i tych kilka flagowych atrakcji, które udało się zobaczyć, narobiły tylko jeszcze większej ochoty na dłuższy przyjazd do tego wielkiego kraju. Uluru, Purnululu, Wave Rock, Ningaloo, Wyspa Fraser, Góry Błękitne, Nowa Kaledonia, Border Ranges, Jezioro Hillier i wiele, wiele innych tylko czekają, żeby pojawić się na Stoi otworem 🙂

2016-04-09 10.37.22am

3 uwagi do wpisu “Zoo i winiarnie

  1. Hej, bardzo fajny blog 😊! Przeczytałam wszystko z zainteresowaniem. Duży szacunek, że jesteś w stanie publikować na bieżąco, jeszcze będąc w podróży. Mi przygotowanie wpisu zajmuje średnio 2 wieczory, więc musiałabym chyba zrezygnować ze zwiedzania 😂. Powodzenia w blogowaniu i fotografowaniu oczywiście!

    Polubienie

    1. Dzięki bardzo! 🙂 Ze względu na fotografowanie w formacie RAW chyba odejdę jednak od publikowania „na żywo”, bo rzadko mam ze sobą laptopa, żeby te zdjęcia od razu wrzucić. Straci pewnie atrakcyjność wpisów, ale nie można mieć wszystkiego 😉

      Polubienie

Dodaj komentarz